czwartek, 30 maja 2013

Tarta z truskawkami na czekoladowym spodzie z nutką macierzanki

Sezon na truskawki przynosi tyle radości. Jest to ulubiony owoc mnóstwa ludzi, a Polska może poszczycić się drugim miejscem w dostawie tych owoców na świecie. Warto zatem wspierać rodzmiych dostawców i wybierać truskawki krajowe. Same owoce zawierają prawie dwukrotnie więcej witaminy C niż pomarańcze czy cytryny. Poza tym obfitują w witaminy B1 i B2 oraz mikro- i makroelementy. Truskawki powstały przez skrzyżowanie poziomki chilijskiej z poziomką wirginijską. Zachęcam Was do korzystania z sezonu. Nie zastępujmy świeżych owoców sztucznie aromatyzowanymi produktami, które często wcale truskawek nie zawierają. Zamiast jeść jogurt "o smaku truskawek", pokrójmy kilka na kawałki i wrzućmy do jogurtu naturalnego albo wymieszajmy go z domowym musem truskawkowym. Truskawki to pyszna przekąska czy deser, do którego wcale nie trzeba dodawać cukru czy śmietany. Myślę teraz nad przepisem na
danie wytrawne z truskawkami. Jak cos wymyślę, podzielę się z Wami. Na razie jednak tarta z truskawkami, bez pieczenia. Słodki, mocno czekoladowy spód, a do tego niesłodki krem, truskawki i świeża macierzanka, któą z powodzeniem można zastąpić tymiankiem (macierzanka i tymianek to ta sama rodzina). Polecam.


SKŁADNIKI (na formę do tarty o średnicy 24cm)
Na czekoladowy spód:
300g markiz czekoladowych (np. oreo z nadzieniem czekoladowym)
50g gorzkiej czekolady
60-70g masła o temperaturze pokojowej

Na krem:
200g kremówki
375g (3 opakowania) serka Philadelphia
1 łyżka cukru pudru
1 lyżka soku z cytryny

0,5kg truskawek
świeża macierzanka lub tymianek


  1. Spód:  zmiksuj ciasteczka z czekoladą. Gdy uzyskasz proszek, połącz go z masłem, aby uzyskać lekko lepiącą się masę. Wyłóż nią dno i boki formy do tarty (24cm). Wstaw do lodówki.
  2. Krem: ubij kremówkę, następnie dodaj serek i szybko zmiksuj. Dodaj cukier puder oraz sok z cytryny. Wymieszaj. Wyłóż krem na schlodzony spód tarty.
  3. Całość pokryj pokrojonymi w ćwiartki truskawkami oraz macierzanką. Trzymaj w lodówce. Smacznego !!!



środa, 29 maja 2013

Omlet ze szparagami i szynką parmeńską

Zewsząd dociera do mnie informacja, że sezon na szparagi krótki i trzeba korzystać, póki są. To ja posłusznie korzystam z darów natury. Ponieważ nie jestem doświadczona przy szparagach, więc na początek prosty omlet (choć może wcale nie taki prosty, za pierwszym razem wyszla mi jajecznica ze szparagami). Przepis daję z 3 jaj, bo z 2 był cieniutki i nie mieściły się w nim szparagi. Jest sycący, więc można kogoś uszczęśłiwić i się podzielić. Polecam.

SKŁADNIKI:
3 jaja
1 łyżka kwaśnej śmietany
sól, pieprz
2 plastry szynki wolnodojrzewającej
4 zielone szparagi (najlepiej młode)
świerzy tymianek
ulubiony ser
oliwa i maslo do smażenia


  1. Umyj szparagi i odetnij włókniste koncówki. Gotuj je 3-4 minuty.
  2. Jajka wymieszaj ze śmietaną, dodj sól i pieprz oraz listki tymianku.
  3. Na patelni rozgrze odrobinę oliwy i masła. Wylej masę jajeczną na rozgrzany tłuszcz.
  4. Przez pierwsze 20 sekund możesz za pomocą widelca przeswać masę, i tak powstałe dziury w omlecie zalewać surową masą z wierczchu 
  5. Gdy omlet usmaży się od spodu i będzieswobodnie poruszał się po patelni., a z wierzchu nie będą pływały juź surowe jajka, na jednej polowie wyłóż szynkę, szparagi i ser. Dodatki przykryj drugą połową omleta i po chwili zdejmij z ognia. Smacznego !!!



czwartek, 23 maja 2013

Pomidorowe risotto z tuńczykiem

Ciężkie dni mam już za sobą. Teraz także będę zabiegana, ale zajmę się w końcu tym, co sprawia mi największą przyjemność. Już jutro w Szczecinie rozpoczyna się Festiwal Ksiązki Słuchanej. Zjadą do nas znani polscy aktorzy, m. in. Anna Seniuk, Agata Kulesza (która jest z resztą absolwentką mojego liceum :)), Krystyna Czubówna i Wojciech Pszoniak. Będą czytać przeróżne książki. Ja pomagam przy festiwalu jako wolontariuszka. Jutro z samego rana jadę na lotnisko, aby powitać aktorów, a potem będę szybko przemieszczać się pomiędzy różnymi punktami, aby móc posłuchać książek w tak dobrym wykonaniu. W niedzielę natomiast wyjazd rowerowy do Niemiec, gdzie odbędzie się Tour de Natur, czyli taki wspólny przejazd rowerowy różnymi trasami, aby na końcu piknikować na terenie Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry. W międzyczasie włożę fartuch i obowiązkowo spędzę trochę czasu w kuchni, tym razem przygotowując coś specjalnego dla mojej Mamy, z okazji jej święta (to już w tę niedzielę, nie zapomnijcie!).
Mam nadzieję, że Wasz weekend również zapowiada się ciekawie.
A jeśli macie ochotę na dobry obiad, to możecie skorzystać z poniższego przepisu. To risotto to chyba najlepsze, jakie zrobiłam do tej pory. Powstało kiedyś jako szybki obiad po szkole i tak mi zasmakowało, że powtórzyłam je, aby podzielić się z Wami przepisem.

SKŁADNIKI (na 1bardzo zadowalającą porcję):
100g ryżu do risotto (ja używam Arborio)
1 niewielka cebula, posiekana
1 ząbek czosnku
1-2 fileciki anchois
1/2 puszki tuńczyka w oleju (moja puszka miała 185g)
1/2 puszki pomidorów (1/2 x 400g)
50 ml białego wytrawnego wina
250ml wrzącego bulionu (ja dałam drobiowy, ale może być warzywny lub rybny)
opcjonalnie: ostra papryczka
świeży koperek
2 łyżki sera Cheddar (ja dałam pomarańczowy, na styl meksykański) lub też Parmezanu czy Grana Padano
oliwa

  1. Przygotuj głęboką patelnię. Rozgrzej na niej otrochę oleju od tuńczyka i zeszklij cebulę. Jeśli chcesz, aby danie bylo pikantne, dodaj też drobno posiekaną papryczkę oczyszczoną z nasion Dodaj czosnek przeciśnięty przez praskę i anchois (później się rozpadną).
  2. Po chwili zwiększ ogień i dodaj ryż. Cały czas mieszając pozwól mu prażyć się przez 1-2 minuty. Szybkim ruchem wlej wino i mieszając pozwól mu odparować.
  3. Zmniejsz ogień (powinien być taki średni) i ciągle mieszając ryż, małymi partiami dodawaj bulion. Zanim dodasz kolejną partię, pozwól, aby ryż wchlonął poprzednią. 
  4. Kiedy ryż będzie już w miarę miękki, ale nie rozgotowany, dodaj pomidory i tuńczyka. Mieszaj, aż powstanie klejące risotto. Na koniec dodaj ser, przykyj danie pokrywką i odstaw na 5 minut, aby doszło.
  5. Podawaj na ciepło z posiekanym koperkiem, skrapiając oliwą. Smacznego !

wtorek, 21 maja 2013

Zapiekanka (Biryani) z soczewicą i indykiem

Biryani to hinduskie danie. Porcja podana w przepisie nakarmi całą 5-6-osobową rodzinę. Najlepiej jednak zjeść tego samego dnia, bo następnego ryż jest już rozgotowany. Polecam!

Przepis pochodzi ze strony www.kwestiasmaku.com


SKŁADNIKI (na 5-6 porcji):
500g mielonego udźca indyka
1 łyżka słodkiej papryki w proszku
1/2 łyżeczki ostrej papryki w proszku
1 łyżeczka mielonej kolendry
200g ryżu długoziarnistego (najlepiej Basmati)
1 szklanka czerwonej soczewicy (delikatnie podgotowanej)

Na bulion:
1 duża marchew
1 korzeń pietruszki
kawałek pora
natka pietruszki

1 puszka pomidorów
3 szalotki
1 i 1/2 nasion kopru włoskiego
3 ząbki czosnku
1/2 szklanki ajwaru (można zamiast tego dodać 1/2 bakłażana i 1/2 czerwonej papryki)

Do podania: świeża kolendra/natka pietruszki i oliwa Extra Virgin

  1. Przygotuj bulion: w garnku zagotuj 4 szklanki wody. Dodaj wszystkie obrane  i umyte składniki na bulion, posól i gotuj pod lekko uchyloną przykrywką, aż płyn nabierze smaku. Możesz dodać też ziarna pieprzu, ziele angielskie czy kozieradkę. Na koniec dopraw solą i pieprzem.
  2. Przygotuj sos: na patelni zeszklij cebulę, dodaj nasiona kopru włoskiego. Po chwili dorzuć plasterki czosnku i przyrumień. Dodaj pomidory z puszki i ajwar (lub bakłażana i paprykę). Dopraw solą, pieprzem i łyżeczką cukru i duś na małym ogniu pod przykryciem jakieś 15 minut. Jeśli dodałeś bakłażana i paprykę, możesz zmiksować sos.
  3. Nastaw piekarnik na 180stC. Przygotuj duże patelnię żaroodporną z przykryciem (lub folią aluminiową). Zmielone mięso połącz z solą, pieprzem, papryką w proszku i kolendrą. Obsmażaj partiami, usmażone partie odsuwając na brzeg patelni i dodając kolejne. Dodaj ryż i smaż z mięsem przez ok. 1 minutę. Dodaj soczewicę. Po minucie dodaj sos i bulion i wymieszaj. Całość zagotuj, przkryj pokrywką (lub folią aluminiową) i wstaw do nagrzanego piekarnika na ok. 20 minut. 
  4. Po wyjęciu z piekarnika odstaw danie na chwilę pod przykryciem, aby doszło. Podawaj ze świeżą kolendrą lub natką pietruszki, skrapiając oliwą. Smacznego !


poniedziałek, 20 maja 2013

Sałata z zielonym jabłkiem, z miodowo-imbirowo-limonkowym dressingiem

Koniec roku zbliża się wielkimi krokami, więc po 9 miesiącach obijania się nadszedł ten ostatni, na ustabilizowanie sytuacji. Nie wiem, w co ręce włożyć. Tu prezentacja, tu zaliczenie, tu coś tam, tu coś tam i człowiek powoli dziczeje. Głowa pęka mi od chemicznych wzorów i doświadczeń - jutro zaliczenie z całego semestru zajęć w uniwersyteckim laboratorium, trzymajcie kciuki. Musiałam zrezygnować z kulinarnych planów na weekend, nie poszłam na ważny koncert kolegi. To przykre, że z powodu szkoły tak często trzeba rezygnować z przyjemności, z pełnego rozwijania pasji, ze zdrowia. Zazwyczaj staram się temu przeciwstawiać, próbując wiedzę przyswajać sobie jak najszybciej, by nie rezygnować z tego, co buduje moją osobowość, a nie tylko zapycha mózg niepotrzebnymi informacjami. Mam nadzieję, że po tym tygodniu odetchnę. Chyba będzie na to szansa, bo przyszły weekend zapowiada się bardzo ciekawie. Na razie jednak muszę cieszyć się jedynie chwilami wytchnienia, wyjściem do ogródka. Na razie szybki przepis na sałatkę,  jutro obiecuję coś większego. Do napisania!

SKŁADNIKI (na 2-3 porcje)
2 garści sałaty insalatina (może też być lodowa czy rzymska)
1 zielone jabłko
2 łyżki oliwy
1 łyżeczka octu jablkowego
1 łyżeczka świeżo startego imbiru
1/2 lyżeczki miodu
sok z połowy limonki
skórka starta z całej limonki


  1. Z oliwy, soku z limonki, imbiru, octu i miodu przygotuj dressing.
  2. Sałatę umyj i osusz, a w razie potrzeby porwij.
  3. Nieobrane jabłko umyj i pokrój na mniejsze kawałki
  4. Wymieszaj sałatę z dressingiem, dodaj skórkę z limonki i kawałki jabłka

piątek, 17 maja 2013

Spaghetti alla Putanesca


Ostatnio cenię sobie proste dania. Od przygotowywania bardziej skomplikowanych człowiek czasem się męczy. Poza tym, niestety często brak czasu na dłuższe przesiadywanie w kuchni. Świadomość pracy, która czeka na mnie w pokoju na górze czasem przytłacza, choć w kuchni staram się o tym zapominać. Kiedy wiem, że nie będę miała zbyt dużo czasu, a koniecznie chcę coś ugotować, wybieram takie dania, które przygotowuje się szybko, aby w krótkim czasie uzyskać coś pysznego. Ostatnio sięgnęłam do książki Jamiego Olivera "30 minut w kuchni" i przygotowałam taki oto makaron.

PRZEPIS (na 5 porcji):
500g makaronu spaghetti
1 puszka (225g) tuńczyka w oliwie
2 ząbki czosnku
1 duża łyżka odsączonych kaparów
5 filecików anchois w oliwie
1 świeża papryczka chilli, pozbawiona nasion (można pominąć)
pęczek świeżej natki pietruszki, grubo posiekanej, drobno posiekaj łodyżki
12 czarnych oliwek, odsączonych i pokrojonych na ćwiartki
1 słoik passaty (700g) lub dwie puszki krojonych pomidorów (2x400g)
mielony cynamon
1/2 cytryny
  1. Zagotuj wodę na makaron i gotuj go zgodnie z instrukcją na opakowaniu, aby był
    al dente. Zostaw trochę wrzącej wody z gotującego sie makaronu. 
  2. Na patelni rozgrzej oliwę z tuńczyka. Wyciśnij 2 ząbki czosnku, dodaj kapary oraz anchois. Wrzuć mocno posiekane chilli i pokrojone łodyżki natki. Smaż przez chwilę (ok. 2 minut) mieszając, aby wszystko puściło aromat, a anchois rozpadły się. 
  3. Na patelnię dodaj tuńczyka, rozdzielając go na kawałki oraz oliwki (bez pestek). Dodaj sporą szczyptę cynamonu oraz passatę/pomidory z puszki. Całość dobrze wymieszaj. 
  4. Ugotowany makaron odcedź, pozostawiając trochę wody z gotowania i przełóż na patelnię z sosem. Dodaj sok z cytryny, większość pozostałej natki polej oliwą i dobrze wymieszaj. W razie potrzeby, dodaj trochę gorącej wody z gotowania makaronu. 
  5. Zdejmij z ognia makaron, podawaj na ciepło, przyozdobione resztą natki pietruszki. Smacznego !




poniedziałek, 13 maja 2013

Paella curry z kurczakiem

Coraz więcej radości sprawia gotowanie, gdy niebawem w sklepach i na straganach pojawiają się pierwsze dojrzewające na słońcu rośliny. O tej porze roku należy jednak uważać z kupnem roślin hodowanych w szklarniach. Nie maja one tam słońca pod dostatkiem, przez co mocno sie je nawozi. Nowalijki kupujmy najlepiej ekologiczne albo przynajmniej płuczmy je długo pod ciepłą bieżącą wodą, unikajmy trzymania w zamkniętych pojemnikach, zadbajmy o suche warunki, szufladę w lodówce dla nowalijek wyłóżmy gazą czy płócienną ściereczką, a ogórki czy pomidory pozbawiajmy zawierającej najwięcej toksyn skórki czy chociaż sparzmy ją wrzątkiem. Jeśli chcecie wiedzieć więcej na temat nowalijek, polecam przeczytać : http://dobrydietetyk.pl/czytelnia/86/jesc-czy-nie-jesc/
Ostatnio coraz bardziej czuję się zwolenniczką nieskażonej żywności. W rolnictwie ekologicznym nie chodzi jedynie o to, aby dawać jedzenie niezawierające trujących substancji. Uprawy ekologiczne pomagają zachować bioróżnorodność, tak wyniszczoną w ostatnim stuleciu (według danych SlowFood w XXw utraciliśmy ok. 75% produktów spożywczych). Wiem, że w przyszlości zwiążę się z organizacją Slow Food. Chcę walczyć o to, abyśmy mieli łatwy dostęp do zdrowego jedzenia, aby ludzie wymagali od producentów wysokiej jakości produktów i przede wszystkim braku sztucznych dodatków. Bo siła tkwi w konsumentach: tak długo jak my będziemy kupować silnie przetworzone i skażone toksynami jedzenie, tak długo będzie ono na sklepowych półkach. Warto czasem pomyśleć. Ja w obecnej sytuacji nie moge zrobić wiele. Sama muszę kupować, to co oferują mi sklepy, bo po prostu nie mam innego wyboru, dlatego właśnie chcę o ten wybór zawalczyć.
Trochę brzmiało groźnie, dlatego teraz zapraszam na paellę curry z warzywami i kurczakiem.

SKŁADNIKI (na 2 zadowalające porcje):
Na kurczaka w marynacie:
200-250g piersi z kurczaka
1 łyżka oliwy
1 łyżeczka jasnego sosu sojowego
1 łyżeczka świeżo startego korzenia imbiru

1 niewielka cukinia
1 duży pomidor
1/2 czerwonej papryki
80g gorszku mrożonego
1 łyżeczka curry
1/2 lyżeczki kurkumy
grubsza część trawy cytrynowej, obrana z wiezchnich liści, drobno posiekana
375ml wrzącego bulionu drobiowego lub kostki ekologicznej, nie zawierającej glutaminianu sodu
1/2 szklanki białego wytrawnego wina
150g ryżu do paelli (ja dałam Carnaroli firmy Cascina Belvedere)
oliwa, masło do smażenia
sól i pieprz

świeża kolendra
  1. Kurczaka pokrój na mniejsze kawałki, takie na jeden kęs. Z podanych skladnikow przygotuj marynatę i połącz ją z kurczakiem. w miseczce. Przykryj folią spożywczą i wstaw na pół godziny do lodówki.
  2. Wyjętego z lodówki kurczaka dopraw solą i pieprzem i podsmaż na patelni, najlepiej bez tłuszczu.
  3. Warzywa pokroj na niewielkie kawałki. Na głębokiej patelni rozgrzej 1 łyżkę masla i 1 łyżkę oliwy. Wrzuć posiekaną trawę cytrynową, podsmaż chwilę, po czym wrzuć ryż, curry i kurkumę. 
  4. Mieszając ryż na patelni dodaj warzywa oprócz groszku i podsmaż je chwilę,dodaj kurczaka, po czym wlej wino i bulion. 
  5. Zmniejsz minimalnie ogień i nie przykrywaj patelni. Trzymaj ją na ogniu przez ok. 15 minut. Raz na jakiś czas zamieszaj ryż, aby nie przywarł do dna. Pod koniec dodaj groszek. Danie będzie dobre, jeśli ryż będzie miękki, ale nie rozpadający się. Gdyby jeszcze się nie ugotował, a nie miał już plynu, możesz dodać jeszcze bulionu, albo trochę wody.
  6. Podawaj na ciepło ze świeżą kolendra, skrapiając oliwą. Smacznego!


sobota, 11 maja 2013

I spotkanie szczecińskich blogerów kulinarnych

Hej! Już dawno mialam napisać Wam o I spotkaniu szczecinskich blogerów kulinarnych, w którym mialam okazję uczestniczyć. Okazało się, że w moim mieście też są kulinarni pasjonaci, starsi ode mnie, ale jednak. Spotkaliśmy się w Public Cafe. Tematem były wypieki, więc w mig stoł został zastawiony ponad dwudziestoma pysznościami, których nie sposób było wszystkich spróbować. Szef kuchni Publica wybierał sobie nasze wypieki i dekorował je na najróżniejsze sposoby. Do dyspozycji miał świeże i suszone owoce, proszki z owoców, syropy takie jak pomarańcza z whisky, jagoda z jałowcem czy burak z ananasem, suszone i świeze kwiaty, siateczka z karmelu i inne. Każdy mógł oczywiście także coś udekorować.
Ja na tę okzję przygotowałam bezy z kremem cytrynowym. Doszły do mnie prośby o umieszczenie przepisu na nie na blogu. Zrobię to wkrótce, kiedy je powtórzę, bo nie zdąrzyłam zrobić zdjęć. Było sympatycznie, chociaż jak dla mnie taka ilość słodyczy to trochę przesada (dopiero później zorientowałam się, że przecież wypieki nie oznacza slodkiego). Piłam za to pyszny napój grejpfrutowo-tuskawkowy, muszę sama też taki zrobić, bo był obłędny. Przez brak lustrzanki oraz zewnętrznej lampy blyskowej moje zdjęcia wyszły niekorzystnie (było tam bardzo ciemno), dlatego trzy pierwsze pochodzą od Jagody z bloga Magia w kuchni (link) oraz Joanny z bloga Manufaktura Ciastek (link). Mam nadzieję, że nie bylo to ostatnie takie spotkanie. Miło poznać innych blogerow, podzielić się jakimiś wskazówkami i doświadczeniami.
A dziś też spotkanie, ale ze znajomymi, przy wspólnym jedzieniu, pysznej sałatce, crumble, domowych pizzach oraz pierwszych truskawakch. Chwilo trwaj !!!




wtorek, 7 maja 2013

Bakaliowo-cytrusowe ciasto z ricottą i syropem rozmarynowym

Choć moich wypieków tylko próbuję, a resztę zostawiam mojej rodzinie, bardzo lubię piec. Nie tak bardzo, jak gotować wytrawnie, ale sprawia mi to także dużo przyjemności. Stwierdzilam ostatnio, że wolę mniej jeść i więcej piec, niż odwrotnie - bo gdybym objadała się moimi wypiekami, pewnie rzadziej przygotowywałabym coś slodkiego, a przecież lubię to robić. Kucharz wcale nie musi dużo jeść. Liczy się jakość, a nie ilość. Dlatego też w najlepszych światowych restaurajach porcje są bardzo niewielkie. Myślę, że wtedy łatwiej jest docenić potrawę, czlowiek bardziej się nią rozkoszuje, bo wie, że jest jej mało. Nie zapominajmy też, że w takich restauracjach każde danie to dzieło sztuki, piękna kompozycja. Efekt wizualny w przypadku większej porcji nie dorówna tej malutkiej.
Tymczaem zapraszam na ciasto, można powiedzieć, że serniczek, chociaż z niewielką ilością sera, za to bardzo aromatyczny.

Przepis pochodzi z dodatku do Gazety Wyborczej z 2007 roku
SKŁADNIKI (na tortownicę ok. 24cm):
200g miękkiego masła + odrobina do natłuszczenia tortownicy
150-200g cukru
8 jajek, żółtka oddzielone od białek
ok.120g orzechów laskowych, uprażonych i posiekanych
200g mieszanych suszonych owoców
250g sera ricotta
750g mąki
skórka starta z 2 pomarańczy
skórka starta z 3 cytryn

Na syrop rozmarynowy:
(ja trochę zmieniłam ten przepis, tu jednak podaję oryginalny)
120g cukru
125ml wody
3-4 dużę gałązki świeżego rozmarynu


  1. Zrób ciasto: Bialka ubij ze szczyptą soli na sztywną pianę.
  2. Masło utrzyj z cukrem na gładką masę, stopniowo dodając żółtka, dalej ucierając. Dodaj ricottę i wymieszaj.
  3. Suszone owoce posyp odrobiną mąki i wraz z orzechami dodaj do masy. Dodaj także startą skórkę z pomarańczy i cytryn.
  4. Do masy stopniowo dodawaj pianę i delikatnie mieszaj. Na końcu dodaj przesianą mąkę, i dokładnie, lecz delikatnie połącz ją z masą.
  5. Nagrzej piekarnik do 170stC. Tortownicę wysmaruj masłem i obsyp mąką lub bułką tartą (u mnie spód wylożony papierem do pieczenia). Ciasto piecz przez godzinę, ostudź w piekarniku.
  6. Przygotuj syrop rozmarynowy. W tym celu rozpuść cukier w wodzie, dodaj gałązki rozmarynu i gotując na niewielkim ogniu zredukuj objętość płynu o połowę. Przykryj, zdjemij z ognia i odstaw na co najmniej 15 minut.
  7. Ostudzone ciasto ponakłuwaj widelcem i nasącz syropem rozmarynowym, uprzednio usuwając z nigo galązki. Smacznego !


poniedziałek, 6 maja 2013

Majówka w stolicy

Wczoraj wróciłam z udanej majówki w Warszawie. Odwiedzam to miasto raz na jakiś czas i zawsze odkrywam coś nowego. Odkąd zaczęłam jeździć tam w towarzystwie mojego wieloletniego Przyjaciela, sporą część czasu spędzamy poszukując kulinarnych inspiracji, obkupując się w nieznane nam dotąd lub po prostu trudno dostępne w naszym mieście produkty czy po prostu rozkoszując się kawą na mieście. Według planu jeździmy od miejsca do miejsca, czasem natrafiamy na coś fantastycznego, czasem jednak niektóre miejsca nas rozczarowują, ale czasu tego nigdy nie uważamy za stracony. Jednego wieczoru obowiązkowo wskakujemy w elegancki srój i udajemy się do teatru inne spędzamy spacerując po mieście. Polujemy na warsztaty kulinarne, najciekawsze akurat wtedy, kiedy nas nie ma, może uda się następnym razem. Pokochałam Warszawę i mnóstwo możłiwości, jakie daje to miasto. Zapraszam na parę zdjęć z majówki:
Krakowskie Przedmieście

Defilada na Placu Piłsudskiego z okazji dnia strażaka, przyznanie I stopni oficerskich PSP
Fontanny przy Placu Piłsudskiego
Wejście do piekarni SAM przy ul. Lipowej. Tu zjedliśmy pyszne śniadanko - bajgla z warzywami i pesto oraz pita z grillowanym halloumi, rukolą oraz domowym hummusem.
W SAMie codziennie wypieka się świeże pieczywo, które mozna kupić sobie do domu w podziemnym sklepiku. Jedząc śniadanie można nieraz zobaczyć kelnera wynoszącego z dołu świeżo upieczone pieczywo lub ciasto. Specjalnie do mojego zdjęcia, pani sprzedawczyni wycierała szybkę, za którą leżą drożdżówki z różą, choć wcale nie była brudna. Bułeczki i chałka dostępne w wersji mini.
Oprócz wypieków dostępne także inne produkty, m.in. gotowe buliony, dania, owoce i warzywa (topinambur, bakłażan tajski itp.), sery, a nawet autorska książka kucharska.
Innym razem na śniadanie udaliśmy się do 6/12 przy ul. Żurawiej. SAM i 6/12 to Ci sami właścieciele, lecz odmienna kuchnia. Oprócz różnych kompozycji ze świeżym pieczywem można zjeść pyszną owsiankę lub jajka na różne sposoby. My zamówiliśmy owsiankę z sosem z whisky i syropu klonowego oraz jajka po marokańsku (kelner musiał dla mnie omówić skład jajek po marokańsku, meksykańsku i bombajsku, abym mogła wybrać odpowiednie). To miejsce, jak i SAM stanowczo godne polecenia. Ceny śniadania w granicach 15-25zł. 

Pierwsza i do tej pory jedyna polska restauracja z gwiazdką Michelin - atelier Amaro ("gdzie sztuka spotyka się z nauką")
Targ żywności ekologicznej BioBazar przy ul. Żelaznej. Spośród innych targów polecam LeTarg na Saskiej Kępie (czwartki i soboty). Nie dotarlam jeszcze do środowego targu w Fortecy. Te dwa ostatnie są wspierane przez Slow Food Warszawa, gdyż produkty kupuje się na nich bezpośrednio od dostawców.
Pierwsze nowalijki. Czas na chłodnik:)
Bardzo lubiany przeze mnie targ przy Hali Mirowskiej. Mnóstwo świeżych warzyw i owoców, przyprawy, nabiał, mięso, ryby, kasze itd. W budynku hali, wejście z boku, znajduje się także wietnamska kuchnia oraz sklep z azjatyckimi produktami. Ja kupuję tam ryż, ale można także kupić mnóstwo przypraw i sosów, mrożonych warzyw kuchni azjatyckiej, wino śliwkowe, świeżą pak choi i różne inne produkty z tej kuchni.
Zioła, także przy Hali Mirowskiej - w sam raz do mojego ogródka:)
Moje, skromne tym razem zakupy. Z przodu baklażan tajski, korzeń lukrecji oraz ziola: ziele oliwne, mocanka wloska, rozmaryn cytrynowy, szałwia ananasowa oraz złote oregano.
Pani Paw wśród traw...
Podczas podziwiania uroków Łazienek natknęliśmy się na mnóstwo wiewiórek łażących po drzewach oraz pawi stąpających po ziemi, ale paw na drzewie???