wtorek, 5 kwietnia 2016

Pesto pietruszkowe


Podczas mojego pierwszego stażu w restauracji, każdy dzień rozpoczynałam od przygotowania pesto pietruszkowego, które goście dostawali czekając na zamówione dania. Starannie odrywałam listki pietruszki od łodyżek, po czym miksowałam je razem z prażonym słonecznikiem, sokiem z cytryny i sporą ilością oliwy z oliwek. Wersja, którą robię w domu jest nieco inna. Słonecznik zastąpiłam nerkowcami, a smak pesto wzbogaciłam startym na tarce Pecorino. Jest to szybka recepta na sporą dawkę witaminy C i żelaza. Można przygotować więcej i cieszyć się nim następnego dnia. Polecam!


SKŁADNIKI (na 1 porcję):
duży pęczek natki pietruszki
1/2 szkl startego sera Pecorino lub Parmezanu lub Grana Padano
40g nerkowców
40ml oliwy
sól
świeżo zmielony czarny pieprz
sok z cytryny


  1. Upraż delikatnie nerkowce w piekarniku lub na suchej patelni.
  2. Oddziel listki  pietruszki od grubych łodyżek.
  3. Zmiksuj w blenderze pietruszkę, oliwę, ser i nerkowce, w razie potrzeby podlej wodą.
  4. Dopraw solą, pieprzem i sokiem z cytryny do smaku.
  5. Podawaj z makaronem spaghetti. Smacznego!

środa, 9 marca 2016

Maślana kasza jaglana z miodem, suszonymi owocami w herbacie earl grey i duszonymi jabłkami


Mam taki sklepik przy Hali Mirowskiej, do którego przychodzę po orzechy, kasze, suszone owoce. Choć ceny na stoiskach z bakaliami są raczej takie same, to tam jakoś zawsze miło, sprzedawcy opowiedzą o produkcie i dadzą spróbować. To tam pierwszy raz spróbowałam naturalnie suszonych mango, kiwi, miechunki, wiśni, brzoskwiń i moreli. Niech Was nie zmylą ekologiczne, brązowe morele. Są smaczne, ale prawdziwe ususzone naturalnie są mniejsze, pomarszczone i lekko twardawe. Ich smak za to wspaniały, bogaty, lekko kwaśny, a przede wszystkim prawdziwy. To tak jakby wziąć świeże owoce i wysuszyć je w domu, w suszarce lub na kaloryferze.

Byłam kiedyś na ciekawym wykładzie o kuchni 5 przemian, na którym przekonałam się o zależności diety od pory roku. W zimne dni, kiedy nasz organizm potrzebuje energii na ogrzanie ciała,  szkoda wychładzać go dodatkowo, jedząc surowe owoce, jogurty czy pijąc zimne napoje. Wielu z Was pewnie przyzna, że zimą wolą gęste zawiesiste zupy, duszone warzywa czy rosół, kiedy latem nasz organizm domaga się sałatek, owoców czy koktajli. Z natury wiemy, co dla nas najlepsze w danym czasie, trzeba tylko wsłuchać się w organizm.Od tamtej pory dzień rozpoczynam ciepłym posiłkiem. Rozkochałam się w kaszy jaglanej z miodem i masłem. Do tego duszone jabłka, suszone owoce, orzechy, cynamon, odrobina jogurtu, co kto lubi. może nawet imbir na rozgrzewkę. Ciekawą opcją jest też zmiksowanie kaszy na budyń jaglany, który jest dla mnie odkryciem roku.

Podaję przepis bardzo ogólny, aby każdy dostosował go do swoich preferencji smakowych czy dostępności produktów. Warto kombinować. Namaczanie w herbacie też nie jest obowiązkowe, znacznie jednak zmiękcza suszone owoce i nadaje im delikatnego posmaku.

SKŁADNIKI (na śniadanie dla 1 osoby):
1/4 szklanki kaszy jaglanej
1 łyżeczka masła
1 łyżeczka miodu, np. rzepakowego
garść ulubionych suszonych owoców (u mnie rodzynki, żurawina, morele i miechunka)
ok. 1/2 szklanki zaparzonej gorącej herbaty earl grey
1 nieduże jabłko
kilka ulubionych orzechów, warto uprażyć je w piekarniku lub na suchej patelni
opcjonalnie:mielony cynamon, syrop daktylowy lub więcej miodu


  1. Suszone owoce zalej gorącą herbatą i odstaw na bok.
  2. Przepłucz kaszę wodą. Aby ograniczyć zmywanie i nie używać sitka, zalewam ją w garnku, mieszam i odlewam mętną wodę. Czynność tę powtarzam 2-3 razy, po czym zalewam kaszę wodą, solę i gotuję do miękkości.
  3. Jabłka pokrój na ćwiartki, wytnij gniazda nasienne, a następnie pokrój w poprzek na plasterki.
    Umieść je w garnuszku, dodaj odrobinę wody i duś pod przykryciem, aż trochę zmiękną.
  4. Do odcedzonej, jeszcze gorącej kaszy dodaj masło i miód i wymieszaj, aby się rozpuściły. 
  5. Nałóż kaszę do miseczki i dodaj namoczone i odsączone owoce, duszone jabłka i orzechy, Dodaj cynamon, jeśli lubisz. Ja polewam całość odrobiną syropu daktylowego. Jeśli go nie posiadasz, możesz użyć płynnego miodu lub w ogóle to pominąć. Smacznego!



czwartek, 25 lutego 2016

Kuskus z zielonymi warzywami, suszonymi pomidorami i sokiem z jabłek


Wielkim problemem współczesnego świata jest marnowanie okropnej ilości jedzenia. Sama mam z tym problem. Zafascynowana produktami na targu kupuję bez przemyślenia, a potem zapominam, coś mi wypada i nieprzerobione jedzenie ląduje w śmietniku. Niepocieszona takim stanem rzeczy, pewnego dnia zamiast iść na zakupy, przeprowadziłam "czyszczenie" lodówki. Powstało takie oto zacne danie :) Zrobiłam więc ponownie. Udowadniam też tym samym, że zimą może być zielono,a przy tym sezonowo:)

SKŁADNIKI (na 1 dużą porcję)
kilka brukselek
1 mały por lub połowa 1 dużego (zielone i jasnozielone części)
2 łodygi selera naciowego
szczypiorek z dymką
pół szklanki świeżego soku z jabłek
1/2 łyżeczki mielonych ziaren kozieradki
łyżka oleju do smażenia (polecam kokosowy bezzapachowy)
sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz
kilka suszonych pomidorów (opcjonalnie)

1/4 szklanki kuskusu
odrobina oliwy
opcjonalne: szczypta chili w proszku i kurkumy


  1. Obierz brukselki z zewnętrznych listków, dokładnie umyj i przekrój na połówki. Umyj dokładnie resztę warzyw. Pora pokrój na półplasterki, seler naciowy na plasterki. Posiekaj dymkę, oddzielając część białą od zielonego szczypiorku. Jeśli używasz pomidorów suszonych w oleju, osusz je papierowym ręcznikiem, po czym pokrój na mniejsze kawałki.
  2. Na patelni rozgrzej olej. Wrzuć białą część dymki i por. Podsmaż chwilę, po czym dodaj seler naciowy i brukselkę. Po chwili smażenia, dopraw solą i kozieradką, zalej sokiem jabłkowym,przykryj i duś, aż warzywa zmiękną, ale się nie rozgotują.
  3. Pod koniec duszenia dodaj pomidory i dopraw solą i pieprzem do smaku.
  4. Kuskus wymieszaj z oliwą, chili, kurkumą i szczyptą soli. Zalej gorącą wodą, przykryj talerzykiem i odstaw na chwilę. 
  5. Wyłóż na talerz kuskus, a na nim ułóż warzywa. Posyp zielonym szczypiorkiem. Smacznego!

środa, 17 lutego 2016

Zupa soczewicowa z mleczkiem kokosowym i trawą cytrynową


Od dzieciństwa byłam przyzwyczajona do jedzenia zup. Moja Mama gotowała je często, żeby dzieci zjadły coś pożywnego i zdrowego między śniadaniem a obiadem. "Wyrosłam" na zupach tradycyjnych, ze startymi warzywami i ziemniakami w kostkę. Zawsze była w nich głębia smaku, którą ciężko jest mi odtworzyć, kiedy próbuję stworzyć takie sama. Choć zakochana jestem w buraczkowej, to były też ogórkowa, kapuśniak, krupnik, fasolowa, jarzynowa, grochowa, a latem chłodnik, pomidorowa ze świeżych pomidorów i owocowa z makaronem. Kiedy podrosłam, zupy w naszym domu gościły coraz rzadziej, aż urodziły się wnuczki, które krzyczą: "Ogórkowa moja ulubiona" i moja Mama znów nastawia wywar i ściera warzywa. 
W języku angielskim istnieje takie wyrażenie jak comford food. W ten sposób określa się potrawy, które wywołują nostalgię, przypominają o domu, do których mamy pewien sentyment. Moje comfort food zdecydowanie stanowią zupy. Kiedy intensywnie przygotowywałam się do matury, Mama przejęła stery w gotowaniu i spełniała moje życzenia. Gdy cały dzień spędzałam poza domem, zwykle ucząc się do wieczora w bibliotece, chowałam do plecaka kubek termiczny z ciepłą zupą i choć na chwilę mimo stresu i zmęczenia robiło się ciepło na sercu. 
Do dziś miłość do wyjadania gęstego płynu z miseczki mi pozostała. Te "tradycyjne" gotuję bardzo rzadko, moje niestety nie dościgną ideału Mamy. Sięgam po nowe smaki. Upodobałam sobie krem z buraka i czerwonej kapusty ze śmietaną chrzanową (przepis), wszelkie kremy z pieczonej dyni z różnymi dodatkami oraz właśnie zupy soczewicowe. Moją pierwszą była ta (przepis) i na stałe się u nas zadomowiła. Ta z mleczkiem kokosowym ma ciekawy smak, a trawa cytrynowa nadaje jej niepowtarzalnego aromatu. Z racji tego, że aktualnie mieszkam w Warszawie, nietrudno mi o dostępność tego produktu, Kupuję ją w sklepie przy wietnamskiej restauracji z boku Hali Mirowskiej. Gorąco polecam na gorąco :)

SKŁADNIKI:
2 szkl czerwonej soczewicy
2 duże ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę
2 łyżeczki świeżo startego imbiru
3 łodygi świeżej trawy cytrynowej, pokrojonej na cienkie plasterki
1 papryczka peperoni, pokrojona na półplasterki i pozbawiona nasion (chyba że lubimy ostre)
2 szalotki lub zwykłe mniejsze cebule, drobno posiekane
1/2 łyżeczki kurkumy
1 łyżeczka roztartych w moździerzu nasion kolendry (lub mielonej)
1 łyżeczka kozieradki w proszku
2 łyżeczki nasion musztardowca (czarnej gorczycy)*
1 puszka pomidorów
1 puszka mleczka kokosowego (patrzcie na skład, moje zawiera jedynie ekstrakt z kokosa i wodę)
1 łyżka oleju kokosowego (lub innego do smażenia)
6 szklanek wody
sól morska
limonka

Do podania; świeża kolendra

  1. W dużym garnku z grubym dnem rozgrzej olej kokosowy. Dodaj pokrojoną cebulę, chili, trawę cytrynową i imbir i chwilę podsmaż, po czym dodaj przyprawy (kurkumę, kolendrę, kozieradkę, nasiona musztardowca). Po kilkunastu sekundach wrzuć pomidory z puszki i zagotuj, aby zebrały wszystkie przyprawy i aromaty.
  2. Dodaj soczewicę i wodę i dopraw solą. Przykryj garnek i gotuj do momentu, aż soczewica będzie miękka i zacznie się rozpadać. Wtedy wlej mleczko kokosowe i wymieszaj. Dopraw w razie potrzeby dodatkową solą. i sokiem z limonki.
  3. Podawaj z listkami świeżej kolendry. Smacznego!

*do kupienia w sklepach z żywnością ekologiczną


środa, 10 lutego 2016

Somen z selerem naciowym, tofu, kukurydzą, dymką i sosem sojowym


Makaron somen odkryłam przez przypadek, kupując ukochaną przeze mnie sobę (cieniutki makaron z mąki gryczanej). Ten jest delikatny w smaku i strukturze, doskonale chłonie sos. Jako że nie jestem fanką ryżowego, którego na dziale z azjatycką żywnością zwykle sporo, szukam innych alternatyw dla tradycyjnego włoskiego makaronu (absolutnie nie próbuję stwierdzić, jakobym go nie lubiła, jest wręcz przeciwnie, lecz czasem warto spróbować czegoś nowego)

Tę potrawę stworzyłam już długi czas temu, chciałam zrobić coś z tym zachwalanym przez wszystkich wegan tofu (włączając w to moją współlokatorkę). Choć do tego dania pasuje, to mimo wszystko nie zostanę jego zwolennikiem i nadal będę się upierać, że czasem smakuje jak ciastolina dla dzieci. Wiem jednak, że po świecie chodzą jego miłośnicy, więc to Wam dedykuję ten przepis.

SKŁADNIKI (na 1 porcję):
porcja  (ok. 80g) makaronu somen lub innego pszennego azjatyckiego
100g tofu (użyłam wędzonego, ale to nie ma większego znaczenia)
1/2 łyżki oleju kokosowego
1/2 czerwonej papryczki pepperoni, pozbawionej  nasion i pokrojonej na plasterki
2-3 dymki posiekane, biała i zielona część osobno
1 ząbek czosnku, przeciśnięty przez praskę
2 łodygi selera naciowego, pokrojone na plasterki
3 łyżki kukurydzy z puszki i 1-2 łyżki płynu po jej odsączeniu
2 łyżki sosu sojowego
1 łyżka soku z limonki
1 jajko ugotowane na miękko (opcjonalnie)


  1. Wymieszaj sos sojowy z sokiem z limonki i umieść w nim pokrojone na sześciany tofu. Odstaw na bok.
  2. Tofu wyjmij z sosu (ale go nie wylewaj). Na patelni rozgrzej olej kokosowy i przesmaż na nim tofu, by nabrało złocistego koloru. Zdejmij je z patelni i odstaw na bok. 
  3. Na olej (w razie potrzeby dodaj go więcej) dodaj białą część dymki, papryczkę i czosnek. Podsmaż przez chwilę, po czym dorzuć seler i zalej pozostawionym sosem sojowym z sokiem z limonki. Duś na średnim ogniu przez chwilę, ale aby seler nie stracił chrupkości. W tym czasie ugotuj makaron w osolonej wodzie zostawiając jej trochę po ugotowaniu. 
  4. Na patelnię dodaj kukurydzę i 1-2 łyżki płynu po jej odsączeniu oraz tofu. Podgrzej. Wrzuć makaron na patelnię z dodatkami, wymieszaj i w razie potrzeby dodaj trochę wody pozostawionej po gotowaniu makaronu. Podawaj z ugotowanym na miękko jajkiem, posypane zieloną dymką. Smacznego!

niedziela, 31 stycznia 2016

Kuleczki wołowe z pomidorowym sosem z tamaryndowcem, soczewicą i miętowym jogurtem



Uwielbiam potrawy, w których różne składniki zanurzone są w bogatym, gotowanym sosie. Wszelkie gulasze, lecza, curry są moją miłością. Takie jedzenie doskonale rozgrzewa mój organizm i zaspokaja głód. Do tego ryż, soczewica albo kasza i uśmiecham się od ucha do ucha. Dodatkową zaletą jest możliwość szybkiego podgrzania i zjedzenia po powrocie do domu z pracy czy w przerwie między obowiązkami. Te kuleczki wołowe lub jak kto woli - pulpeciki to właśsnie tego typu potrawa. Aromatyczne, w świetnym sosie przełamanym pastą z tamaryndowca, a całość ożywiona świeżą miętą to doskonałe danie, które zachwyci każdego swoją prostotą, a jednocześnie nietuzinkowością!


SKŁADNIKI (na ok. 4 porcje)
Kuleczki wołowe
500g mielonego mięsa wołowego
1 mała cebula, pokrojona w drobniutką kosteczkę
60g bułki tartej
3 łyżki stołowe posiekanej natki pietruszki
5 łyżek stołowych posiekanej natki kolendry
1 jajko średniej wielkości
1 łyżeczka lekko roztartego w moździerzu kminu rzymskiego (można użyć mielonego)
1 łyżeczka słodkiej papryki w proszku
1 papryczka pepperoni, pozbawiona nasion i drobno pokrojona
sól morska
świeżo zmielony czarny pieprz
oliwa z oliwek lub dobrej jakości olej rzepakowy (ok. 4 łyżki)

Sos z pomidorów i tamaryndowca
2 łyżki stołowe oleju (do smażenia polecam bezzapachowy olej kokosowy)
1 cebula, drobno pokrojona
2 ząbki czosnku, pokrojone w plasterki
1 łyżka stołowa świeżo startego korzenia imbiru
2 łyżeczki kminu rzymskiego, lekko roztartego w moździerzu lub pozostawionego w ziarenkach
1/2 łyżeczki kurkumy w proszku
1 łyżeczka pasty z tamaryndowca (do kupienia np. w Kuchniach Świata), ale można zastąpić 1-2 łyżkami soku z cytryny
2 puszki (2x400g) krojonych pomidorów lub mniej więcej tyle passaty pomidorowej
1 łyżeczka cukru

do podania: 
czerwona soczewica (ja dodatkowo doprawiam ją suszonym czosnkiem i płatkami chili i dodaję trochę oliwy)
jogurt miętowy (do szklanki jogurtu dodaję świeżą posiekaną miętę z kilku gałązek, doprawiam solą, pieprzem i sokiem z cytryny)

  1. W misce dokładnie wymieszaj wszystkie składniki na kuleczki oprócz oliwy. Dopraw solą i pieprzem do smaku. Na dno naczynia do zapiekania wylej oliwę i układaj w nim kuleczki, obtaczając je w oliwie. Piecz je ok. 10-15 minut w 220stC.
  2. W międzyczasie przygotuj sos. Jeśli używasz pomidorów w puszce, zmiksuj zawartość jednej puszki. W dużym garnku lub głębokiej patelni o grubym dnie, rozgrzej na średnim ogniu olej. Wrzuć cebulę i smaż, co pewien czas mieszając, aż się zeszkli. Dodaj czosnek, imbir, kmin rzymski, kurkumę i smaż przez chwilę, aż zacznie wydzielać się aromat. Dodaj pastę z tamaryndowca i cukier, Zamieszaj, po czym dodaj pomidory. Dopraw solą i pieprzem i gotuj na średnim ogniu, co jakiś czas mieszając ok. 10 minut. 
  3. Upieczone kuleczki włóż do sosu, przykryj przykrywką i duś na średnim ogniu kilka minut.
  4. Podawaj z soczewicą i odrobiną jogurtu z miętą. Smacznego!



Przepis pochodzi z książki "Nakarm mnie" autorstwa Bill'ego Grangera


poniedziałek, 25 stycznia 2016

Curry z bananem


O kuchni indyjskiej zawsze myślałam stereotypowo - różne kolory curry, ryż, mango lassi i tyle. Moje podejście zmieniło się o 180 stopni, gdy przyjaciółka, pasjonatka indyjskiego jedzenia, zabrała mnie do restauracji, gdzie przejrzałam na oczy. Polubiłam te smaki i zaczęłam chętnie odwiedzać indyjskie przybytki. Zwykle na początku na stole pojawiają chrupiące papadamy, z różnymi sosami. Za tym akurat nie przepadam, ale idźmy dalej. Z Natalią wypracowałyśmy sobie taki system, że zawsze jedna z nas zamawia ostry sos, z papryką, pomidorami i przyprawami, a druga kremowy, delikatny w smaku. A do tego czosnkowe chlebki naan albo bathura (nasze nowe odkrycie, czyli chlebek wyglądający jak balonik). Całość lubię popijać domową lemoniadą albo herbatą miętową z miodem. Szczególnie te kremowe sosy przypadły mi do gustu. Ich sekretem są zmielone nerkowce i liście kozieradki (w tym przepisie zrezygnowałam, bo nie chciałam zniechęcać Was trudno dostępnym składnikiem, ale dałam ziarna). Pokochałam to maczanie chlebków w kolorowych sosach i wymienianie się ze znajomymi. To niesamowity widok, kiedy na stole lądują pachnące kociołki i chlebki. Wszystkich sceptyków zachęcam do dania szansy tej kuchni, bo naprawdę warto. Często te indyjskie restauracyjki są przez nas omijane, nieświadomych tego, co kryją.

W czasie moich grudniowych wędrówek po Berlinie, w ukochanej przeze mnie dzielnicy Prenzlauer Berg, natknęłyśmy się na indyjską (a jakże) knajpkę z wielkim napisem na oknie: Banana curry. To mnie przekonało, bo w żadnym menu jeszcze tego nie spotkałam. Śmiałyśmy się, że znów wylądowałyśmy na indyjskim jedzeniu, ale to było naprawdę dobre. Obiecałam, że opracuję przepis w domu. I tadam, oto i on. Wyśmienite, delikatne, bananowe. Baaardzo polecam.

Składniki (na 1 porcję, ale polecam zrobić od razu więcej)
1 duży banan
1 łyżka oleju kokosowego lub innego, neutralnego w smaku
1 łyżeczka świeżo startego imbiru
1 duży ząbek czosnku, przeciśnięty przez praskę
1/2 łyżeczki utartych w moździerzu lub zmielonych ziaren kolendry
1/2 łyżeczki mielonych ziaren kozieradki
1/3 łyżeczki kurkumy
szczypta chili w proszku
szczypta cynamonu
120g passaty pomidorowej (lub zmiksowanych pomidorów z puszki)
25g śmietanki kremówki
35g uprażonych na suchej patelni zmielonych nerkowców (można je zmielić np w maszynce do kawy, albo wymieszać z passatą pomidorową i zmiksować w blenderze)
sól

do podania: ryż ugotowany na sypko


  1. Banana pokrój na plasterki grubości ok. 1 cm.
  2. Na patelni rozgrzej olej kokosowy. Dodaj czosnek oraz imbir i smaż przez chwilę na średnim ogniu. Dodaj kolendrę, kozieradkę, kurkumę, cynamon i chili, wymieszaj i podsmaż przez kilkanaście sekund, po czym dorzuć banany i lekko je obsmaż. Bardzo ważne jest, aby imbir i czosnek się nie przypaliły. 
  3. Zalej całość passatą pomidorową i dodaj nerkowce. Trzymaj na ogniu ok. 2-3 minuty., Dopraw solą i na końcu, po zdjęciu z ognia zalej śmietanką i wymieszaj. Podawaj z ryżem ugotowanym na sypko. Smacznego.



poniedziałek, 18 stycznia 2016

Ananasowy budyń z kaszy jaglanej z marakują


Długo nie lubiłam kaszy jaglanej i nie mogłam zrozumieć jej fenomenu, Pomimo swych zdrowotnych właściwości, była dla mnie mdła, bez wyrazu, a na dodatek nijak wpisywała się w moją dietę opartą o niski indeks glikemiczny. Kojarzyłam ją jako posiłek pań próbujących schudnąć i wegan. Przełom nastąpił podczas jednego z moich staży kulinarnych. W restauracji, w której pracowałam, jedno z dań wegetariańskich opierało się właśnie na tej niepozornej kaszy. Wymieszana z palonym masłem i puree z kukurydzy, z dodatkiem kurek smażonych na maśle z tymiankiem i czosnkiem, a całość przełamana chili. Smakowała wybornie. Ugotowana w dużej ilości wody i przepłukana zimną wodą po ugotowaniu była sypka i nie przypominała tej kleistej, dającej się kroić nożem postaci, do jakiej przywykłam. Objawienie!

Od niedawna kaszy jaglanej nie może zabraknąć w mojej szufladzie z ziarnami. Po tym, jak miałam przyjemność uczestniczyć w wykładzie o kuchni pięciu przemian i zrozumiałam, jak ważne jest ciepłe śniadanie zimową porą, zamieniłam płatki owsiane zalewane woda na ugotowaną kaszę jaglaną. Prażę ją przez chwilę na dnie garnka, aby straciła gorycz, po czym gotuję do miękkości. Podaję z podduszonym jabłkiem, cynamonem i odrobiną jogurtu naturalnego. Jem tak niemalże codziennie. Dodatkowo ma działanie odśluzowujące nasz organizm, co też ma znaczenie, gdy na dworze mróz.

Do budyniu z kaszy też musiałam się przekonać, Moja pierwsza próba wylądowała w śmietniku. Nie dogotowałam kaszy i miksowałam ją ręcznym blenderem, który nie do końca dał sobie radę z niczym nie rozcieńczoną kaszą. Niedawno zrobiłam z przepisu, z sokiem z jabłek, świeżym jabłkiem i rodzynkami. To już było super i zachwycona podzieliłam się ze współlokatorką. Chciałam zrobić własną wariację na temat. Mango i marakuja nie do końca się udało, ale sok z ananasa już tak. Jeśłi jeszcze nie próbowaliście takiego budyniu, musicie koniecznie go przygotować,



Składniki (na 1 porcję lub 2 mniejsze, deserowe):
1/4 szklanki kaszy jaglanej
1/2 szklanki mleka
szczypta soli
1/2 szklanki świeżego soku z ananasa
1 marakuja
1/2 łyżeczki miodu
sok z połówki cytryny
kilka kropel ekstraktu z wanilii


  1. Wsyp kaszę do garnuszka. zalej wodą, pomieszaj i odlej płyn. Powtórz tę czynność. Możesz to zrobić także za pomocą sitka. Chodzi o to, aby wypłukać kaszę, Zalej kaszę mlekiem i dodaj szczyptę soli. Przykryj, zagotuj i na małym ogniu gotuj, aż kasza wchłonie płyn. Jeśli do tego czasu nie zmięknie wystarczająco, dodaj trochę wody i gotuj, aż będzie miękka. 
  2. W misie miksera umieść sok z ananasa, ugotowaną kaszę, ekstrakt z wanilii i miód, Zmiksuj. Dodaj do smaku sok z cytryny i w razie potrzeby jeszcze miodu. Miksuj tak długo, aż uzyskasz gładki krem przypominający budyń. Podawaj z marakują. Smacznego!


czwartek, 14 stycznia 2016

Pieczony łosoś z sosem romesco, kuskusem i sałatką z kopru włoskiego


W zeszłym roku znalazłam pod choinką książkę The Kinfolk Table. To wydany przez twórców amerykańskiego magazynu zbiór opowieści o ludziach i ich przepisów, opatrzony przepięknymi zdjęciami. Każdy dzieli się swoją filozofią, podejściem do życia i domowym przepisem, Przewracając kolejne kartki przyglądam się uśmiechniętym dzieciom, dumnym rodzicom, a to dlatego, że są razem, że się nigdzie nie spieszą i adorują swoje życie. Nasuwa się refleksja, czy żyjemy w sposób właściwy. Czy nie brakuje nam spokoju, zwolnienia, aby zauważyć, jak zmieniają się pory roku i ludzie wokół. Czy potrafimy razem z przyjaciółmi cieszyć się z dobrego jedzenia i swojego towarzystwa.

Poniższy przepis, choć pozmieniany przeze mnie, pochodzi właśnie z tej książki, a jego autorem jest chef z Danii Steve Momsen. Rzadko korzysta z przepisów, jedynie podczas pieczenia. Zachęca innych do wyjścia poza ich ramy i gotowania po swojemu albo modyfikowania tych najciekawszych. Z racji tego, że nie lubię smażonego łososia, upiekłam go według tego sposobu, co w przepisie na makaron soba z warzywami i łososiem <klik>. Z mojego stażu w restauracji z kuchnią marokańską przypomniałam sobie piękny zapach kuskusu ze szczyptą cynamonu i wykorzystałam to jako dodatek. Całości dopełnia król tego dania, czyli sos romesco z pieczonej papryki i pomidorów, z prażonymi migdałami, świeżym rozmarynem i bazylią, a koper włoski dodaje orzeźwienia

Składniki: (na 2 porcje)
ok. 400g filetu łososia 
6 łyżek jasnego sosu sojower
2 łyżki syropu klonowego
2 łyżki soku z limonki lub cytryny

Na sos romesco:
2 duże czerwone papryki
1 pomidor
1/4 szkl migdałów
1-2 gałązki świeżego rozmarynu
kilka listków świeżej bazylii (polecam tzw. bazylię wieloletnią, ma wspaniały smak)
1 ząbek czosnku
sól i świeżo zmielony czarny pieprz
ewentualnie odrobina soku z cytryny
oliwa

Na sałatkę:
1 koper włoski
1 jabłko
1 łyżka oliwy
1 łyżeczka miodu
sok z cytryny
świeżo zmielony czarny pieprz
opcjonalnie: kilka listków trybuli lub kolendry

1/2 szkl kuskusu, najlepiej razowego
po szczypcie: cynamonu, kurkumy i chili
1 łyżka oliwy
sól

  1. Przygotuj marynatę do łososia z sosu sojowego, syropu klonowego i soku z cytryny. Oskrobane z łusek i umyte filety zanurz w marynacie i odstaw na bok.
  2. Migdały wysyp na blachę przykrytą papierem do pieczenia i upraż w 170stC przez kilkanaście minut, aż czuć będzie piękny zapach, a one lekko się zarumienią.
  3. Podkręć temperaturę w piekarniku do 230stC. Wyłóż blachę do pieczenia folią aluminiową. Papryki pokrój na 4 części, usuwając pestki, białe części i ogonek. Pomidora przekrój na pół. Obsyp warzywa solą i polej oliwą. Dokładnie wymieszaj i przełóż na blachę z folią. Piecz ok. 15-20 minut, w połowie zamieszaj. Po upieczeniu dołóż do warzyw rozgnieciony ząbek czosnku, zawiń boki folii, aby przykryła warzywa  i pozostaw w otwartym piekarniku (to ułatwi zdjęcie skórki z papryki). 
  4. W misie blendera umieść upieczone i obrane papryki, pomidora i czosnek. Dodaj listki rozmarynu, bazylię, migdały i ze 2 łyżki oliwy. Zmiksuj, po czym dopraw solą, pieprzem i sokiem z cytryny do smaku.
  5.  Łososia upiecz w 190stC ok. 15-20 minut, od czasu do czasu polewając marynatą. 
  6. Kuskus wymieszaj z przyprawami, oliwą i solą i zalej gorącą wodą, po czym przykryj talerzykiem i odczekaj kilka minut. 
  7. Koper włoski (białą i zieloną część) zetrzyj na mandolinie lub pokrój nożem. Dodaj pokrojone w słupki jabłka. Oliwę wymieszaj z miodem i sokiem z cytryny i dodaj do sałatki. Całość dopraw pieprzem, dodaj listki z kopru włoskiego i opcjonalnie trybulę lub kolendrę. 
  8. Łososia podawaj z sosem i kuskusem oraz sałatką. Smacznego!