poniedziałek, 23 czerwca 2014

Penne z pesto, awokado, fetą i mietą


Kiedy patrzę wstecz na moją niedługą na razie przygodę z gotowaniem widzę, jak zmienia się moje podejście, ile rzeczy już sobie wypracowałam. Teraz przede wszystkim staram liczyć się z naturą, dostosowywać menu do tego, co akurat daje przyroda. Wychodzę z założenia, że to, co rodzi Ziemia jest dobre, a więc człowiek nie musi tego ulepszać. Bacznie przyglądam się wszelkim etykietom, mam kilka miejsc, w których kupuję konkretne produkty. Rozmawiam ze sprzedawcami, a potem z ufnością do nich wracam bo wiem, że starają się, aby dać klientowi jak najlepszy produkt. Wprawdzie większość zakupów robią moi rodzice według starannie sporządzonej przeze mnie listy, ale wiedzą, gdzie najlepiej kupować, bo często mówię, skąd wziąć konkretne rzeczy. I tak oto mam "swój" sklep Nemo na Chopina, gdzie kupuję zawsze świeże i wędzone ryby, mrożone krewetki oraz wspaniałe śledzie gajowego. Najlepsze mięso bierzemy z Akademii Rolniczej, bądź ze sklepu ze zdrową żywnością na "Zakolu". Sklep ten prowadzą przemiłe Panie, które rzeczywiście znają się na rzeczy. Pamiętam, jak chodziłam tam po kozie mleko z Wołczkowa i na wejściu od razu usłyszałam "Dzień dobry, mleko już na Panią czeka". Wracając ze szkoły zwykle przechodzę przez rynek i zapoznaję się z aktualnie dostępnymi owocami i warzywami. Tam kupuję zawsze orzechy i suszone owoce na wagę, a do jednego sklepu często wpadam tylko po owoc granatu, który stamtąd o wiele bardziej mi smakuje niż skądinąd. Do tego dochodzą jeszcze cotygodniowe dostawy ekologicznych warzyw od państwa Dobrodziejów.

Przeczytałam kiedyś, że o ile niedawno gastronomia opierała się na technice, teraz wszystko kręci się wokół produktu, który powinien być jak najlepszej jakości. Staram się więc wybierać te , które są moim zdaniem najlepsze. W poniższym daniu chociażby. Awokado polecam odmiany hass, lepiej smakuje. Fetę to tylko tę z mleka owczego i koziego, oznaczoną znakiem Chronionej Nazwy Pochodzenia. Jedyne kupne pesto, które z czystym sumieniem mogę polecić, to te ekologiczne, które można kupić w Rossmannie. Nie dość, że smakuje idealnie, to jeszcze nie ma dodatków typu mąka, cukier czy ziemniaki, bo i takie się zdarzają. A mięta najlepsza ta ogródkowa oczywiście :)


SKŁADNIKI (na 3 porcje):
250g makaronu penne lub rigatoni
1 mały słoiczek pesto verde (alla genovese)*
1 i 1/2 dojrzałego awokado (najlepiej odmiany hass)
kawałek oryginalnej fety
garstka listków świeżej mięty
oliwa extra vergine

*gorąco polecam pesto ener BIO (do nabycia w Rossmannie)


  1. Ugotuj makaron al dente.
  2. W międzyczasie delikatnie wyjmij miąższ z awokado i pokrój go w plasterki.
  3. Ugotowany makaron wymieszaj z pesto. Na wierzch połóż plasterki awokado, dodaj pokruszoną fetę i posiekaną miętę. Całość skrop oliwą i od razu podawaj. Smacznego!

1 komentarz:

  1. naprawdę warto spróbować, spokojnie nie edziecie musiały nosić potem sukienki dla puszystych:)

    OdpowiedzUsuń