Tak, żeby dokończyć moje ostatnie wywody na temat przekonywania się do pewnych składników. W sumie niewiele jest rzeczy, których nie lubię. To znaczy wśród potraw, a szczególnie tych źle przygotowanych sporo się tego znajdzie, ale mam na myśli surowe, nieprzerobione składniki. Wychodzę z założenia, że wszystko, co natura daje, jest samo w sobie dobre. Dlatego więc postanowiłam sobie, że jeśli coś mi nie smakuje, to będę próbować tak to przyrządzić, może połączyć z innymi składnikami, żeby się przekonać. Polubiłam w ten sposób awokado, a na lato postanawiam zmierzyć się z arbuzem (wszyscy dziwią się, że za nim nie przepadam ::))
Nie spotkałam jeszcze drugiej osoby, która lubiłaby brukselkę. A ja w tym roku ją pokochałam. Zaczęło się od kupna garści brukselek, piętrzących się na pobliskim rynku. Ugotowałam na parze, skropiłam sokiem z cytryny. Nic szczególnego. Potem kilka razy robiłam coś na wzór "Abundance Bow" (miski obfitości)<link> z bloga My New Roots, o którym niegdyś wspominałam. W garnuszku gotowałam ryż z innymi ziarnami czy soczewicą, na końcu dodając warzywa (poszatkowaną czerwoną kapustę, marchew, brokuły i brukselkę właśnie), a potem zalewałam to moim autorskim sosem jogurtowo-curry z masłem orzechowym. Wyborne, proste, szybkie, do zabrania do szkoły, kiedy wracam do domu dopiero wieczorem i nie ma czasu na obiad na mieście lub na szybki i zdrowy posiłek w domu, kiedy masa roboty czeka. I tak brukselka na stałe zagościła w moim jadłospisie. Przeczytałam gdzieś nawet, że staje się modna, jako takie "retro-warzywo". Jeśli rzeczywiście tak jest, bardzo mnie to cieszy. Tak jak wiele osób pokochało szpinak, tak może i w tym przypadku zielone kuleczki przestaną kojarzyć się jedynie z przedszkolnym koszmarem.
Zamieszczam przepis na danie z brukselką, jakie udało się mi ostatnio wykombinować. Gdy zrobiłam je po raz trzeci, aby wykonać zdjęcia, dopiero w trakcie spożywania uświadomiłam sobie, że zupełnie zapomniałam o fecie. Więc choć nie jest obecna na zdjęciu, warto ją dodać, bo wyraźnie wzbogaca smak.
SKŁADNIKI (na 1 sporą lub 2 mniejsze porcje):
80g makaronu fusilli
spora garść brukselek
kilka pomidorków koktajlowych
kawałek hiszpańskiej kiełbasy chorizo
1 średnia czerwona cebula
nieduże kosteczki sera feta (lub podobnego - polecam kosteczki Arla Apetina)
sól, pieprz
oliwa z oliwek
sok z cytryny
sos sojowy
- Umyj warzywa. Pokrój pomidorki i brukselki na połówki, a te większe brukselki - w ćwiartki. Posiekaj cebulę w piórka, a chorizo pokrój na podłużne, nie za grube paseczki.Makaron ugotuj al dente, pozostawiając trochę słonej wody z gotowania.
- Rozgrzej patelnię i podsmaż na niej chwilę chorizo, aby wytopiło się z niej trochę tłuszczu. Przełóż ją na talerzyk. Na tę samą patelnię wlej dodatkowo 1 łyżkę oliwy (jeśli posiadasz, może to być olej z zalewy po pomidorach suszonych). Dodaj cebulę, pomidorki i brukselkę, przykryj i duś, co jakiś czas mieszając, aż brukselka delikatnie zmięknie. Pod koniec dodaj fetę i dopraw solą i pieprzem oraz sosem sojowym.
- Całość wraz z chorizo wymieszaj z makaronem, dodając ewentualnie trochę wody po gotowaniu makaronu. Podawaj skropione sokiem z cytryny. Smacznego!
Ciekawe połączenie :D Jutro jadę po chorizo więc już zapisuję przepis :>
OdpowiedzUsuń